music

wtorek, 17 marca 2015

Współlokatorzy rodem z koszmaru

Urokiem emigracji na początku jest to, że gdy nie jedziesz do nikogo z rodziny, jesteś zmuszony przez dłuższy okres czasu wynajmować pokój. Pokój w mieszkaniu, które dzielisz z innymi, przypadkowymi osobami :) Po pierwsze ze względu na to, że zazwyczaj zabierasz taką ilość pieniędzy, która wystarczy Ci do pierwszej wypłaty, a po 2 jeśli chcesz odłożyć pieniądze na cokolwiek to bezsensu wydaje się wynajmowanie studia czy tym bardziej 1 bedroom flat.

No i tak to jest, że albo trafiasz na fajnych ludzi, albo trafiasz na tych...mniej fajnych :) Ja mieszkam w 3 pokojowym mieszkaniu. Razem z chłopakiem współdzielimy je z kolegą z Polski ( świetny gość :) ) i z dziewczyną, która niedawno się wprowadziła ( Austriaczka) . My trafiliśmy 50/50 :) Z nim dogadujemy się świetnie, z nią trochę gorzej. Praktycznie jej nie widujemy, więc do tej pory nie mogliśmy za dużo o niej powiedzieć.

Natomiast jedno wiemy na pewno. Jej nocne buszowanie po kuchni doprowadza nas do szału, tym bardziej, że nasz pokój sąsiaduje z kuchnią . Nocne gotowanie, smażenie, tłuczenie garnkami, śpiewanie totalnie nas deprymuje :)  Już o fakcie zostawiania po sobie strasznego bałaganu w łazience, nie sprzątaniu mieszkania, przyjmowania gości o różnych porach ( 2 nad ranem ) , nie wspomnę :)

Dzisiaj jednak przebrała się miarka. Dzisiaj jest jeden dzień, kiedy razem z moim chłopakiem mogliśmy się wyspać, ponieważ on szedł na zmianę od 11, ja na popołudniową, którą kończę ok 11pm. Zanurzeni w błogim śnie i rozkoszujący się faktem, że budzik nie obudzi nas o 5 nad ranem, spaliśmy snem twardym :) Ku ironii losu nasza damessa zaczęła pichcić sobie obiad około 5 nad ranem :) Jej wspaniałym wyczynom rodem z piekielnej kuchni Gordona Ramsaya towarzyszył wesoły gwizd. Myślę,że nie zareagowalibyśmy na to zdarzenie z taką złością, gdyby to była jednorazowa sytuacja. Niestety, tak dzieje się systematycznie, co kilka dni, kiedy nasza współlokatorka nie robi nocek.

Ja naprawdę rozumiem, że może ktoś zgłodnieć w nocy tak bardzo, że nie wytrzyma do godziny 8 rano ( nie, tak naprawdę nie mogę tego zrozumieć.) i pragnie zrobić sobie tą kanapkę. Po cichu, mając na uwadze, że ktoś śpi obok. Ale jak widać każdy z nas odbiera w życiu inną lekcje dobrego wychowania.

Tak więc rozbudzeni i wściekli udaliśmy się z podkrążonymi oczami do kuchni, aby zapytać się czy jej nie pomóc :)
Oczywiście żartuję. Poszliśmy wytłumaczyć jej, że próbujemy zasnąć i że nie powiedzielibyśmy nic, absolutnie nic, gdyby to była jednorazowa sytuacja. Oczywiście ze względu na porę pobudki, jak i na naszą narastającą złość już od jakiegoś czasu, rozmowa przypominała z naszej strony raczej formę jasnego i krótkiego komunikatu :)  A co nasza koleżanka na to ? Z wyrazem twarzy obnażającym kompletnie niezrozumienie, przytaknęła z ironicznym uśmiechem i obiecała, że już nie będzie buszować po nocach.

Po czym gotowała swój obiad jeszcze przez 1.5h,  radośnie przy tym śpiewając, nawet całkiem z rytem. A my zmuszeni byliśmy włączyć telewizor, zapalić światło i zacząć nasz dzień wcześniej.


A jak było z wami? A może jak nadal jest ? :) Jacy są wasi współlokatorzy o ile nie mieszkacie już w samodzielnych flatach ? :) Czy kiedykolwiek trafiliście na współlokatorów rodem z koszmaru ? :) 
Czekam na wasze historie !



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz